Sobotni wieczór z idealną pogodą na obserwacje, lekki chłód, a niebo nieskazitelnie czyste. Na horyzoncie tuż po zachodzie Słońca świecący jasny punkt, czyli Wenus.
W jedną rękę lornetka, w drugą statyw, no i w drogę. Kilkanaście minut później byłem już rozstawiony na lokalnym polu z odsłoniętym widokiem na horyzont. Skierowałem lornetkę APM 16×70 ED na Wenus, która prezentowała się bajecznie – wyraźny sierp niczym rogalik, dolna część oświetlona przez naszą dzienną gwiazdę, górny fragment w cieniu. Widok jak to mówią „petarda”, planeta widoczna wybornie i to w tak niewielkim instrumencie optycznym jakim jest lornetka 16×70. Faza Wenus zaliczona.

To jednak nie wszystko, wystarczyło przesunąć pole widzenia trochę w lewo, aby ujrzeć kolejną planetę z Układu Słonecznego, tym razem był to Merkury. Drobny, delikatny punkt o pomarańczowym, czy też brązowym zabarwieniu świecił odbitym światłem bez zająknięcia, nawet niestabilność atmosfery nie była mu groźna i nie powodowała żadnego migotania. Normalnie można by było rzec, że to jakaś gwiazda. Nie tym razem – należało puścić wodze fantazji i spoglądając na ten punkt zwizualizować sobie w głowie niezliczone zdjęcia planety. Od razu inny wymiar obserwacji.

W pewnym momencie każda z planet znalazła się w jednym kadrze razem z linią drzew nieopodal dając dodatkowy efekt przestrzenności. Zmierzające ku zachodowi planety przybliżały się coraz bliżej do drzew dając ciekawy obrazek. Po chwili Merkury przenikał już między gałęziami, a ja zerkając na drugą część nieba zauważyłem, że całkiem ładnie widać Oriona.

Oczywiście nie przepuściłem tej okazji, zeskanowałem cały Pas Oriona, potem Miecz Oriona z M42 i doszedłem do wniosku, że taki mniejszy kontrast wieczornego nieba przez lornetkę ma często lepszy klimat niż smolisty ciemny atrament. Gwiazdki są wówczas bardziej subtelne, ostre jak szpilki, nie przepalają się, ani nie iskrzą.
Co tu dużo pisać, postałem tak niecałą godzinę, po czym wróciłem do domu, by za chwilę znów wrócić na wieczorny przelot ISS z Dragonem. ISS oczywiście była, ale Dragona nie widziałem (w sumie to myślałem, że widziałem, ale okazało się że to po prostu Starlink).
Do następnego razu!
Pozdrawiam