Raz w roku nadchodzi moment, gdy wracam do miejsca gdzie to wszystko się zaczęło. Miejsca, w którym ciemne niebo urzekło mnie po raz pierwszy. Letniskowa osada niedaleko miejscowości Zdbice, kilkanaście kilometrów na północ od Wałcza, gdzie wartość SQM wg mapy wynosi około 21.80. Nocne niebo to jednak nie wszystko, okolica oferuje również przepiękne jezioro Zdbiczno, które dla miłośników wędkarstwa może okazać się nie lada przygodą.
Wracając do obserwacji – tym razem zabrałem ze sobą lornetkę APM 16×70 ED, która dzięki niewielkim rozmiarom w zasadzie niezauważalnie zmieściła się do wypełnionego auta razem ze statywem. Nadszedł wieczór, a wyłaniający się Antares dał tylko znać, że to już ten moment.
Rozstawiłem sprzęt, a jako że nie byłem na miejscu sam to już po chwili miałem komplet widzów do wspólnych obserwacji. Dziesięć osób z najbliższej rodziny potrafi zasypać pytaniami, ale jak się okazało – konieczne było również pokazanie podstaw używania lornetki, gdyż co niektórzy chcieli patrzeć nie z tej strony ; ) Potem były już tradycyjne znane pytania w stylu co można zobaczyć, jak to jest daleko, dlaczego tak świeci i co tam leci na niebie. Coś co dla mnie jest oczywiste, dla innych było zupełną nowością.
Rozpoczęliśmy wspólny przegląd nieba od klasyków, a żeby nieco uporządkować obiekty podzieliłem je według konkretnych grup, aby każdy mógł dostrzec różnice. Najpierw gromady otwarte, rozsypane w polu widzenia niczym drobny mak. Konstelacja Wężownika była praktycznie na wprost, więc wycelowałem w IC 4665. Potem NGC 6633, w której każdy dostrzegł charakterystyczny kształt, a zaraz obok delikatna IC 4756. Oddałem lornetę do dyspozycji widzów z prośbą, aby sami zanurzyli się bez zastanowienia w głęboki kosmos. Ochom i achom nie było końca – jak tylko ktoś trafił lornetką w Drogę Mleczną to nie mógł wyjść z podziwu. Ilość gwiazd po prostu przytłaczała. Co ciekawe jednej osobie udało się samodzielnie trafić na M24 (Wielka Chmura Gwiazd Strzelca) i było to świadome rozpoznanie oczywistej struktury. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że były to pierwsze obserwacje astronomiczne tej osoby.
Skanowanie okolicy Strzelca trwało bez końca, ale przyszedł czas na inny typ obiektów – gromady kuliste. Herkules i M13 widoczna w lornecie 16×70 niczym śnieżna kulka, a zaraz obok nieco mniejsza M92. Klasyk, który posłużył mi do zobrazowania tego jak wyglądają „kuliste” w obserwacjach wizualnych. Zdjęcie obiektu w SkySafari tylko dodało emocji.
Podążając Drogą Mleczną przerzuciliśmy się na inną część nieba aż do konstelacji Łabędzia. Co niektórzy mogli w końcu pierwszy raz ujrzeć na niebie rozlane mleko, a układ podwójny Albireo dopełnił swoim obrazem cały przekaz. Z Mgławicą Veil było już trudniej, ale nic dziwnego – jej widoczność bez filtrów nawet pod ciemnym niebem wymaga doświadczenia, tym bardziej jeśli ktoś nie wie czego szukać i czego się spodziewać.
Operując w okolicy gwiazd Sadr i Deneb dość szybko wprowadziłem innych w jeszcze większy szok poznawczy – kto obserwował okolice tych gwiazd w lornetce ten wie, że łatwo można tam wpaść w zachwyt. Billions and Billions jak mawiał Carl Sagan. Ilość widocznych punkcików po prostu onieśmiela.
Z Łabędzia przeskoczyliśmy do Kasjopei i Perseusza. Tutaj oczywiście Gromada Podwójna i kilka innych gromad otwartych. Potem po raz kolejny oddałem lornetkę w ręce najmłodszych. W tym momencie na niebie ujrzałem zbliżający się jasny punkt. ISS pomyślałem i tak też było. Udało się śledzić obiekt po niebie w lornetce, a w między czasie podałem kilka ciekawych faktów o tym, czym owy obiekt jest, jak wysoko leci i czy ktoś się teraz znajduje na jego pokładzie. Wierzcie czy nie, ale przelot ISS dla każdego był niczym „game changer”, a świadomość że teraz ktoś tam leci i patrzy na spory obszar Europy nocą – po prostu bezcenna.
Mijały kolejne minuty i nagle usłyszałem krzyk euforii trzynastolatka skanującego samodzielnie nocne niebo lornetką. Szybkie sprawdzenie przez okular i potwierdzenie – chłopak znalazł M31 pokazując wszystkim jak wyglądają galaktyki w niewielkiej lornecie. Galaktyka wraz ze swym jądrem prezentowała się świetnie pomimo dość niskiego położenia. Obok można był dostrzec jeszcze M32 i M110.
Ciepła letnia noc trwała w najlepsze, a Droga Mleczna kipiała obfitością gwiazd nad naszymi głowami. Dyskusje nie miały końca, co tylko pokazało jak łatwo i szybko można zainteresować innych astronomią amatorską – wystarczy niewielka lornetka i zanurzenie się w otchłań kosmicznej przestrzeni. Szkoda, że nie zabrałem ze sobą 25×100 – pytanie tylko, czy wtedy kolejka do obserwacji nie byłaby jeszcze większa… Tak więc lornetki w dłoń i ruszajcie na wakacyjną przygodę, nigdy nie wiadomo kiedy zaskoczy Was letnie niebo nocą : )
Do następnego razu!
Pozdrawiam!