Wtorkowy dzień od rana obfitował w liczne alerty dotyczące możliwej zorzy polarnej na najbliższą noc. Osobiście podchodzę do tematu z dużym dystansem, ale w razie czego zawsze jestem w gotowości, gdyby „coś zaczęło się dziać”. Tym razem dość szybko było wiadomo, że tej nocy nic się nie wydarzy i zapadła grupowa decyzja, że jedziemy obserwować skarby Drogi Mlecznej na południe od Poznania. Miejscówka na Folwarku czekała dość długo na swoje letnie przebudzenie, niemniej jednak wcale się na nas nie obraziła, wręcz przeciwnie – zaoferowała jak zawsze dostęp do przyzwoitego nocnego nieba.
Zanim dojechałem na miejsce po drodze minąłem lisa, kilka saren i całkiem sporego jelenia. Całe szczęście żaden z nich nie odważył się przejść na drugą stronę szosy, pozostała nam szczera wymiana spojrzeń w świetle reflektorów. Im bliżej na folwark tym Łabędź i Orzeł nabierały większego blasku na niebie. Po dojechaniu na miejscu było już kilka osób, ustawiłem się tradycyjnie w kolejce aut i rozstawiłem po kolei każdy ze sprzętów.
W naszej lokalnej grupie następują zmiany, mamy już więcej „fociarzy” niż „wizuala”. Dotyczy to po części także mnie, gdyż już na początku roku postanowiłem nieco rozszerzyć swój warsztat i spróbować sił w szerokich kadrach astrofotograficznych, co tylko mam nadzieję podwyższa poziom jakości relacji – zdjęcia nie pochodzą już z telefonu, a ze zdecydowanie większej matrycy bezlusterkowca z „jasnym” obiektywem.
Żeby nie było – lornetkę też zabrałem, ale tym razem była to APM 16×70 ED, którą chciałem nieco ożywić, gdyż nie pamiętam kiedy była ostatni raz ze mną pod nocnym niebem. Kolega Michał zabrał ze sobą swój nowy nabytek w postaci TS Marine 15×70, więc pojawiła się dodatkowa okazja do porównania tych samych obiektów przez dwa modele lornetek.
Obserwacje tej nocy to przede wszystkim okolice konstelacji Strzelca i obiekty widoczne na tle letniej wstęgi Drogi Mlecznej. Na gromadę otwartą M7 już się nie załapaliśmy (zeszła poniżej ściany lasu), ale gromada kulista M22 dała czadu. Puchata kulka była znakomicie widoczna, można było dostrzec delikatne ziarno na skraju obiektu, podobnie jak to jest w M13 w Herkulesie. Następnie Mgławica Laguna M8 z delikatną otoczką, a wyżej w tym samym polu widzenia Trójlistna Koniczyna M20 w postaci widocznych gwiazdek. Kawałek wyżej M23 – delikatna gromada otwarta, która swym charakterem nieco przypomina Różę Karoliny w innej części nieba.
Laguna i M23 wylądowały w tym samym momencie w dwóch lornetkach. Z definicji APM jest lornetką półkę wyżej niż TS Marine i w moim odczuciu było to zauważalne w dawanych widokach. APM oferuje obraz bardziej krystaliczny, czysty, do tego gwiazdy ostre na zdecydowanie większej części pola. Same szpilki w centrum były bardziej liczne w APM, miałem wrażenie że w TS niektórych gwiazd nawet nie widać. Nie mniej jednak różnice te są do wyłapania tylko przez osoby, które obserwują lornetkami nieco dłużej, osoba bez doświadczenia raczej nie doceni i być może nie dostrzeże od razu tych różnić. TS Marine plasuje się na podobnym pułapie co Delta Optical Extreme (którą miałem przez kilka lat), co jest nadal świetnym sprzętem do obserwacji nocnego nieba. APM jest zdecydowanie lepsza, ale też sporo droższa, o czym należy pamiętać i ocenić swoje potrzeby względem portfela w przypadku chęci zakupu jednej z lornetek.
Wracają co samych obserwacji kolejno przejechaliśmy przez Chmurę Gwiazd w Strzelcu M24, aby dotrzeć do M18, Mgławicy Omega M17 i dalej do Mgławicy Orzeł M16. Wszystkie te obiekty znajdują się tak blisko siebie, że to już dla mnie letni klasyczny rajd podczas wakacyjnych obserwacji. Laguna to taki odpowiednik zimowej M42 w Orionie. Mgławica Omega M17 znana także jako Swan (Łabędź) wylądowała również w okularze teleskopu kolegi, więc mogliśmy podziwiać charakterystyczny rozciągnięty kształt z szyją w różnych wariantach. Dla mnie bez zmian – przewaga szerokiego pola z otoczką nad widokiem teleskopowym.
Po chwili odbiliśmy do Gromady Dzika Kaczka M11 w gwiazdozbiorze Tarczy i odnotowaliśmy w tym miejscu ciekawy asteryzm gwiazd, który nazwaliśmy „haczyk” – być może jest on już gdzieś skatalogowany, ale dla nas było to spontaniczne odkrycie. Podziwiając jaśniejszy obszar Drogi Mlecznej w tymi miejscu nie sposób pominąć ciemnych obszarów zaraz po prawej stronie. Są one bardzo rozległe i rzucają się łatwo w pole widzenia lornetki.
Pozostając przy „ciemnicach” – przyszedł czas na ciemną mgławicę „E” Barnard 142 niedaleko gwiazdy Tarazed w konstelacji Orła – widziałem ją już tyle razy, a nigdy się nie nudzi. Nieco wyżej, prawie w zenicie udało się też z łatwością dostrzec bez filtrów wschodnią część Mgławicy Welon, chociaż lornetkowego Veila wolę raczej w szerszym polu widzenia typu 10×50, gdzie można dostrzec łatwiej cały kompleks tego obiektu.
Na prowadzeniu zbierał się materiał do zdjęcia Drogi Mlecznej, który finalnie wyszedł całkiem przyzwoicie jak na bliskość Poznania i innych miast. Osobiście widzę duży postęp w zbieraniu materiału i jego dalszej obróbce, każde zdjęcie to krok do przodu. Mimo wszystko jestem wciąż świadomy ile jeszcze nauki przede mną, ale cała zabawa bardzo mi się podoba.
Aparat naświetlał niebo, a ja dalej spoglądałem to co miało do zaoferowania niebo tej nocy. W okolicy godziny 1 nad drzewami mogliśmy dostrzec jeszcze malowniczy wschód Księżyca. Gdy pojawia się on w tym miejscu tradycyjnie nazywamy go „wschodem safari” i rzeczywiście brakuje w kadrze tylko lamparta siedzącego w koronie drzew. Szybki rzut okiem lornetką… Ach ta przestrzenność tego widoku, to jest coś niesamowitego. Michał miał już załadowaną na statyw starszą wersję Nikona Action 10×50 i przyznam szczerze, że dawno nie widziałem tak urokliwego Księżyca przez lornetkę. Fajnie widoczne światło popielate, terminator przez środek krateru Kopernik, po prostu bajka. Cała otoczka drzew dodawała niesamowitego klimatu, a wisienką na torcie były widoczne już w okolicy Plejady.
Dobrze było wrócić do Folwarku na obserwacyjne pole. Letni klimat ciepłej nocy, trochę rozmów i obserwacji na luzie, bez większych planów, po prostu obcowanie z nocnym niebem na wyciągnięcie ręki. Aż żal było wracać.
Do następnego razu!
Pozdrawiam!
ps. na koniec krótki timelapse z obserwacji 🙂