Noc Kupały, czyli najkrótsza noc w roku i kilku śmiałków pod sulejewskim niebem. Długo nikogo nie trzeba było namawiać. Pomimo dość jasnego nieba wakacyjne obserwacje mają swój klimat, którego na próżno szukać podczas innej pory roku. Zanim dojechałem na miejsce całą drogę towarzyszyły mi snujące się na północy obłoki srebrzyste. No dobra, zaskoczyła mnie jeszcze sarna, która leniwie spoglądała z pobocza, ale całe szczęście zrezygnowała z tej niebezpiecznej przeprawy.
Na miejscu był już Thomas, który za swoją frekwencję powinien dawno dostać medal, a także Polaris, który podziwiał pokaz przelatujących Starlinków w okolicy konstelacji Orła. Chwilę później staliśmy już po drugiej stronie pola i wpatrywaliśmy się w obłoki srebrzyste, które w Orionie 2×54 ukazały swoją nietuzinkową strukturę. Samotne drzewa na krańcach horyzontu dodawały klimatu tworząc kadr, na którym jeszcze dwa lata temu podziwialiśmy kometę Neowise. Dziś to jednak to nie ona była atrakcją wieczoru.
Tej nocy wypatrywaliśmy C/2017 K2 (Panstarrs), która przemierzała konstelację Wężownika. Zanim rozstawiliśmy sprzęt było już na tyle ciemno, że kometa stanowiła prosty cel do odszukania. Była bardzo dobrze widoczna zarówno w większym powiększeniu 10” Newtona, jak i szerszym polu lornety 25×100. Zlokalizowana obok gromada IC 4665 wypełniała kadr po lewej stronie, natomiast po prawej widoczna była jasna gwiazda Cebalrai. Sama kometa była raczej puszystą kulką, bez widocznego warkocza, czy też wyraźnego jądra. Bardziej przypominała typową gromadę kulistą widzianą w lornecie, no ale jednak widoczna bez konieczności zerkania, od razu na wprost. Dzięki swojemu położeniu tej nocy widok komety zostanie w pamięci już na lata, bo trzeba przyznać – towarzystwo z naszej perspektywy miała wyborowe.
Po krótkim skakaniu po pobliskich gromadach typu NGC 6572, NGC 6633, czy też M107, M10 i M12 w okolicy przyszedł czas na wynurzającego się Strzelca. Był już dość wysoko, a horyzont w tym miejscu w nienajgorszej jakości. Na przywitanie zaliczyłem gromadę kulistą M28, a potem olbrzymią gromadę M22, która znakomicie pokazała swoją ziarnistość na obrzeżach, można by rzec że została poniekąd rozbita niczym bank przez APM 25×100 ED. Następnie były klasyki zaczynając od M8, czyli Mgławicy Laguna z widoczną mgiełką między gwiazdami. Widok, na który po zimowym Orionie czeka się z utęsknieniem. Jak dla mnie jest to najlepszy obiekt letniego nieba – znakomicie widoczny, o pokaźnych rozmiarach, z charakterystycznym kształtem, a do tego możliwy do zaobserwowania już w niewielkiej lornetce. Po Lagunie od razu przeskok do Trójlistnej Koniczyny M20, która również nie sprawiała problemów w lornecie, ale dopiero z filtrem UHC Astronomik w 8” u Polarisa był zauważalny jej charakterystyczny podział na „płatki”. Pozostając przy ośmiu calach nie sposób zapomnieć o Mgławicy Omega M17, która w połączeniu z tym samym filtrem ukazała całą swoją strukturę – widok zapadający w pamięć. M17 i M16 w APM 25×100 również były bardzo dobrze widoczne, ale już w innej perspektywie i powiększeniu. Należy zaznaczyć, że Mgławica Orzeł to już widok bardziej przypominający gromadę otwartą niż mgławicę. Potem były jeszcze m. in. takie obiekty jak M18, M24, czy też M25. Wisienką na torcie była świetnie widoczna gromada otwarta Dzika Kaczka, czyli klasyk w postaci M11 w gwiazdozbiorze Tarczy.
Po nocnym przeglądzie nieba z APM 25×100 ED postanowiłem jeszcze na koniec sesji usiąść wygodnie w turystycznym fotelu na środku pola. Trzymając w dłoniach lekkiego Oriona 2×54 skanowałem obszar za obszarem w Drodze Mlecznej. Tak się złożyło, że miałem ze sobą dwie sztuki 2” filtrów Orion UltraBlock i specjalne adaptery, dzięki którym mogłem je zamontować w tej niewielkiej lornetce. Po założeniu filtrów Mgławica Ameryka Północna od razu nabrała kontrastu pokazując swoje jaśniejsze i ciemniejsze obszary. Niestety Veila nie udało mi się dostrzec, może następnym razem. Widok z filtrami jest jednak dość ciemny i nieco ogranicza pole widzenia – ich użycie tutaj proponuję uznać za ciekawostkę – można, ale inwestycja typowo w tym celu raczej nie ma sensu. Dalsze obserwacje prowadziłem już bez filtrów. Dopiero wtedy widoki zaczęły być wręcz poetyckie. Największe wrażenie zrobiła na mnie chmura gwiazd w konstelacji Strzelca, czyli M24. Była widoczna dosłownie jako chmura, duża i wyraźna, niemożliwa do zobaczenia w takiej formie zarówno gołym okiem, jak i w jakimkolwiek innym sprzęcie. Do tego zawieszona obok Mgławica Laguna, widoczna jako jasne, oczywiste pojaśnienie. Teraz wyobraźcie sobie w jednym polu widzenia całą konstelację Strzelca z jasnymi gwiazdami na wyciągnięcie ręki, do tego dużą M24 zaraz powyżej, a na około niewielkie pojaśnienia od M8 po M16. Jeśli dodamy do tego jeszcze widok horyzontu z odcinającą ścianą lasu mamy gotowy przepis na pejzaż. Takie widoku zapewnia właśnie Orion 2×54 pod ciemnym niebem.
Nim się obejrzałem była już prawie godzina druga w nocy i zaczęła się środa. Najkrótsza noc w roku pokazała, że może być jedną z lepszych. Pomimo dość niskiej temperatury jak na czerwiec obserwacje minęły w pożądanym klimacie. Starlinki, obłoki srebrzyste, kometa, mgławice w Strzelcu, a na zakończenie wschodzący Saturn. Do tego wszechobecne dźwięki natury letniej nocy… O tak!
Do następnego razu!
Pozdrawiam!