Vol. 7

Niebo przez lornetkę Kontakt i Carl Sagan

4 min. czytania
Miejsce obserwacji: Mosina
Lornetki: Delta Optical Extreme 15x70 ED

Film „Kontakt” na bazie powieści Carla Sagana o tym samym tytule traktuje kosmos i nieodkryte dla nas światy jako miejsce, w którym ludzka duchowość osiąga zupełnie inny, metafizyczny stan. Nie będę ukrywał – film ten kilkanaście lat temu był dla mnie mocnym i istotnym bodźcem, który pchnął mnie jeszcze bardziej w fascynujący świat astronomii. Możliwości istnienia innych światów, życia, czy nawet życia po życiu w zupełnie nieznanym metafizycznym dla nas stanie to tylko niektóre tematy, dzięki którym ogień ciekawości i głód wiedzy nigdy nie wygasł.

Tego dnia moje obserwacje miały właśnie taki charakter – łapanie fotonów migoczących punktów, ulotnych mgiełek i myśli – czy tam coś jest? Czy tam ktoś jest? Czy kiedyś się dowiemy? A może tam trafimy?

Wszystkie prognozy zapowiadały na wieczór pogodne niebo i tak też się stało. Tym razem nie udałem się do Sulejewa, a zaryzykowałem obserwacje z własnego podwórka. Było warto. Nie planowałem długiej listy obiektów, zaledwie kilka podstawowych, bez większego wyzwania. Zaopatrzony w lornetkę 10×50 do ręki i 15×70 na statywie wycelowałem od razu w wiosenne konstelacje.

Najpierw skierowałem obiektywy w stronę Warkocza Bereniki. Tam czekał już na mnie majestatyczny obiekt Mel 111. Gromada otwarta składająca się z kilkudziesięciu gwiazd. Swój urok pokazuje dopiero w małych lornetkach. Pole w 15×70 jest zbyt ciasne, zdecydowanie lepiej gromada wygląda w 10×50. Po chwilowej adaptacji wzroku obiekt mogłem bez problemu obserwować nieuzbrojonym okiem. Ilość wylewających się gwiazd powodowała nostalgiczne wspomnienia, przebłyski z ubiegłych lat, powrót do młodzieńczych czasów kiedy to w ciepłą wiosenną noc obserwowałem niebo przy jeziorze leżąc na pomoście bez większego zastanawiania się co właściwie obserwuję.

Operując lornetką 15×70 na statywie zawróciłem do Arktura i odbiłem nieco w górę, aby przyjrzeć się puchatej kulce M3 – widoczna niczym zimowa śnieżka na rozgwieżdżonym nieboskłonie. Następnie powróciłem znów do Warkocza Bereniki, aby zobaczyć M53 – tutaj oczywiście bez niespodzianek, obiekt widoczny bardzo wyraźnie w pięknym otoczeniu rozmaitych gwiazd. Wykonując delikatny ruch w górę zapolowałem na M64. Galaktyka zwana Czarne Oko poddała się od razu – widoczne bardzo wyraźnie pojaśnienie. Skoro tak ładnie widać ten obiekt to może uda się zobaczyć coś trudniejszego? Niestety z NGC 4725 nie miałem szans, także kaliber tego formatu już tego wieczoru odpuściłem.

m3_15x70

W pełni okazały Lew zaprezentował pięknie M65 i M66. W tych warunkach trzeciego składnika z Tripletu Lwa, czyli NGC 3628 nie dojrzałem. Przypomniał mi się natomiast obiekt tygodnia NGC 2903, którego wcześniej nigdy nie obserwowałem. Przesunąłem lornetką w okolice głowy króla zwierząt, potem krótki star hopping i jest. Mgiełka, ulotna, lecz widoczna.

Potem na chwilę odwiedziłem Hydrę z gromadą M48. Pomimo niskiej lokalizacji nad horyzontem gromada bardzo wyraźna.

Później były klasyki. M44, M67, czy też pożegnanie z zimowymi konstelacjami z M42 i Plejadami na czele. O tej porze roku lubię spoglądać na Bliźnięta i Woźnicę. Pod względem obserwacji przy pomocy lornetki konstelacje te są wówczas idealnie ustawione, a do tego w mojej lokalizacji tło stanowi wyłącznie ciemne niebo bez żadnej poświaty pobliskich miast. Przy M35 po prostu się rozpływam. Gwiazdy same wysypują się ze środka gromady. Przypominają o sobie co chwilę nawołując i wręcz krzycząc „delektuj się chwilą”.

Jednak niezapomnianym widokiem tego dnia był inny obiekt, a w zasadzie 2+1. M36, M38 i asteryzm Kot z Cheshire w jednym polu widzenia. W takim powiększeniu i horyzontalnym, wygodnym położeniu to po prostu klasa sama w sobie.

To widok przy którym można nabrać zupełnie innej perspektywy do otaczającego nas świata, problemów, błahostek. Człowiek zaczyna po prostu zdawać sobie sprawę, jak niewielkim okruchem jest w tym całym kosmicznym spektaklu. Jak nieznaczącym pikselem próbującym odegrać jakąś niby istotną rolę próbuje być. Z drugiej strony zaczynamy się zastanawiać, czy te migoczące punkty, inne odległe i nieznane nam światy to czyjeś miejsce? Czy ktoś lub coś spogląda gdziekolwiek na nas w taki sam sposób jak my? Czasami warto puścić wodze fantazji, zanurzyć się w niemożliwych scenariuszach niczym dziecko. I poza wszelkimi regułami. Poza prawami płynącymi z fizyki i innych nauk – pomarzyć. Ot tak, po prostu.

Do następnego razu!
Pozdrawiam!

Najnowsze astronomiczne obserwacje:

Wakacyjne mgławice Drogi Mlecznej
Vol. 67

Wakacyjne mgławice Drogi Mlecznej

Miejscówka na Folwarku czekała dość długo na swoje letnie przebudzenie, niemniej jednak wcale się na nas nie obraziła, wręcz przeciwnie – zaoferowała jak zawsze dostęp do przyzwoitego nocnego nieba.

Czytaj całość >>
Lipcowa pełnia, czyli Koźli Księżyc
Vol. 66

Lipcowa pełnia, czyli Koźli Księżyc

Na ten wieczór miałem zaplanowany konkretny kadr fotograficzny, ale po dotarciu na miejsce okazało się, że wschód Księżyca będzie przysłonięty przez liczne drzewa, których nie wziąłem pod uwagę.

Czytaj całość >>
Obłoki srebrzyste na wieczornym niebie
Vol. 65

Obłoki srebrzyste na wieczornym niebie

W tym sezonie letnim obłoki srebrzyste pojawiały się na wieczornym niebie już wielokrotnie, ale dopiero w lipcu miałem okazję poświęcić im dłuższą chwilę i w końcu pojawił się moment, aby móc na spokojnie podziwiać to fascynujące zjawisko.

Czytaj całość >>