– Mleko już wisi – napisał Polaris.
Takim wstępem rozpoczęliśmy kolejne obserwacje na Folwarku zaledwie dwa dni po wcześniejszym spotkaniu. Po przeczytaniu wiadomości wiedziałem co mnie czeka na miejscu. Już w drodze na pole towarzyszył mi blask gwiazd aż po sam horyzont. Żadnych cirrusów ani zamgleń. Po prostu bezkres ciemnego nieba.
Na Folwarku pojawiłem się jako ostatni i od razu przystąpiłem do obserwacji. Na polu zawsze można zauważyć brak jednej z kluczowych osób. Wtedy każdy z nas prowadzi obserwacje w samotności nie wyduszając z siebie ani słowa. Rzecz nie do pomyślenia, gdy Thomas ze swoim tabletem nadaje rytm nocy dla całej okolicy. Niestety nie tym razem : – )
Po zapoznaniu się z listą obiektów na Sky Safari wycelowałem lornetą APM 25×100 ED w gwiazdozbiór Koziorożca, aby namierzyć gromadę kulistą M30. Ta oczywiście wskoczyła w pole widzenia bez problemu jako delikatna plamka. Gorzej było z Helixem. NGC 729, czyli Mgławica Ślimak widoczna była z filtrem w 8 calach Polarisa, ale u mnie owalny i bardzo delikatny kształt (praktycznie niewidoczny) wyskakiwał dopiero, gdy poruszałem lornetą w lewo/prawo. Udało się wówczas wyłapać, że coś w tym miejscu się znajduje, ale niskie położenie obiektu nie dawało szans na więcej. Pozostając w konstelacji Wodnika udałem się do M73. Gromada otwarta uznawana dziś jako asteryzm. W obserwacjach wizualnych po prostu kilka gwiazdek, które może nie są tak efektowne jak gromady w Woźnicy, ale i tak cieszą oko. Ciekawiej jest zaraz obok. Tutaj skrada się gromada kulista M72, która wraz z poprzedniczką mieści się w jednym polu widzenia lornety 25×100. Obiekt dość wyraźny, dostrzegalny jako puchata śnieżka. Skoro o gromadach mowa to lepiej przyjrzeć się M2. Zlokalizowana nieco wyżej pozwala na zupełnie inną jakość obserwacji. Obiekt bardziej wdzięczny, z większą łatwością ukazuje piękno gromady kulistej. Podobnie jest z M15 w Pegazie. Tutaj również dostrzeżemy wyraźną plamkę, która nie będzie stanowiła żadnego wyzwania.
Po udanej wędrówce w południowej części nieba odbiłem do konstelacji Trójkąta, aby przyjrzeć się M33. Tej nocy galaktyka pokazała pazur. Jasne, wyraźnie świecące jądro, do tego charakterystyczny ukośny, czy też owalny kształt przechylony na jedną ze stron. Z każdą minutą wpatrywania się w obiekt można było dostrzec coraz więcej detalu. Widok robiący wrażenie, co tylko potwierdziło znakomite warunki na niebie tej nocy. Galaktyka Trójkąta zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, w końcu coś więcej niż wyblakła plama.
Po ostatniej udanej sesji w ramach „Grupy Lokalnej Galaktyk” postanowiłem raz jeszcze odwiedzić NGC 185. Skierowałem lornetę 25×100 w okolice zenitu, przez co omal nie połamałem karku, ale wysiłek okazał się warty ryzyka. Galaktyka i tym razem była widoczna jako delikatna chmurka zawieszona pomiędzy charakterystycznym układem gwiazd. Druga udana obserwacja z rzędu potwierdziła mi widoczność tego obiektu w lornecie, niestety NGC 147 nie dostrzegłem.
Jak to często bywa nie można mieć wszystkiego. Za przepiękny widok nieba tej nocy musieliśmy zapłacić sporą dawką wilgoci. Nim się obejrzałem moja lorneta zaczęła taplać się w wilgoci. Zresztą nie tylko ja miałem problem, na około z luster w teleskopach zaczęła spływać woda, a żeby tego było mało z dolnej części pola zaczęła się skradać mgła. Szybko spakowałem swój główny sprzęt i czym prędzej na zakończenie wyciągnąłem dwie mniejsze lornetki. Pierwsza to Orion 2×54, w której mogłem podziwiać piękno całych konstelacji w jednym polu widzenia. Widok Perseusza, Kasjopei, czy też Woźnicy to kadr, którego trzeba zawsze zasmakować pod ciemnym niebem w tego typu sprzęcie. Chwilę później wypakowałem jeszcze APM 10×50 ED z filtrami Orion UltraBlock. Zaliczyłem Mgławicę Ameryka oraz cały kompleks Veila. Część zachodnia „Miotła Wiedźmy” rozciągała się niczym ogon komety, a zaraz obok dawał o sobie znać Trójkąt Pickeringa wraz ze wschodnią częścią Mgławicy Welon.
I to niestety było na tyle. W końcu dopadła nas mgła, na tyle gęsta, że nawet w zenicie niewiele było widać. Na polu pozostał jedynie nasz lokalny miłośnik astrofotografii, który samotnie i cierpliwie łapał fotony do materiału z M33 w roli głównej. Jak się później okazało, mgła po wypędzeniu teleskopów i lornetek z pola wróciła znów w głąb pola. Jakby chciała na wyłączność tylko towarzystwa Piotra.
Do następnego razu!
Pozdrawiam!